Gemini 3, 2010, uderzenie w wysięgnik żurawia, Port Gdańsk
(wyciąg orzeczenia Izby Morskiej przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku z siedzibą w Gdyni z dnia 2 lutego 2011 r. – sygn. akt WMG 27/10)
- przyczyną uderzenia, manewrującego na Motławie, s/y Gemini 3 w rener pod wysięgnikiem żurawia używanego do budowy Budynku Ośrodka Kultury Morskiej Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, przy Rybackim Pobrzeżu, w dniu 29 sierpnia 2010 r. o godz. 1132, przy wietrze zmiennym 2° B i bardzo dobrej widzialności, wskutek czego uszkodzone zostały urządzenia zainstalowane na maszcie jachtu i jego sztag; było nieuwzględnienie w procesie przygotowania i realizacji tej budowy, że żuraw może stanowić zagrożenie dla żeglugi;
- wypadek ujawnił brak świadomości stron postępowania w sprawie pozwolenia na budowę, potrzeby uzgodnienia ostrzeżeń nawigacyjnych i oznakowania strefy niebezpiecznej pracy żurawia z Kapitanem Portu Gdańsk;
STAN FKATYCZNY:
I 1. S/y GEMINI 3 (katamaran; dł.c. 27,50 m; szer. 14,06 m; pow. ożagl. 335,2 m²; 2 silniki x 27,2 kW; obsadzony czteroosobową załogą, w dniu 29.08.2010 r. o godz. 1119 odcumował od Rybackiego Pobrzeża na Motławie, przy wietrze zmiennym 2° B i bardzo dobrej widzialności, żeby wyjść na Zatokę Gdańską. Kapitanem był R.P. (lat 59, 48 lat praktyki żeglarskiej, pat. j. kpt.ż.w. i mot., jako kapitan od 1986 r. – k. 9, 10 i 11), który poprzedniego dnia i wcześniej wielokrotnie cumował tam na wysokości hotelu Hilton, prawym pływakiem do nabrzeża.
Po odejściu od kei, skierował się do Wyspy Spichrzów, żeby przed nią, na wysokości Żurawia Gdańskiego, w najszerszym miejscu zawrócić. Stał za sterem na prawym pływaku i zwracał uwagę na zachowanie bezpiecznej odległości od nabrzeża, a I of. A.S. na lewym kadłubie i obserwował co się dzieje na Motławie. Bosman M.S. zajęty był klarowaniem lin i wiązaniem odbijaczy. Jacht szedł 2,4 w, która była minimalną prędkością zapewniającą zdolność manewrową. Obrócenie go miało być wykonane dzięki pracy prawego silnika „naprzód”, a lewego „wstecz”.
- Tuż przed tym manewrem jachtem wstrząsnęło uderzenie. Okazało się iż zahaczył masztem o rener zwisający pod wysięgnikiem żurawia wieżowego, wychylonego nad Motławę. Po natychmiastowej „całej wstecz” obydwu silników, jacht się zatrzymał. Wysokość masztu s/y Gemini 3 od linii wodnej wynosiła ok. 35 m, a na jego topie zamocowany był wysięgnik z czujnikami elektroniki.
- Żuraw stał od 4 miesięcy pomiędzy ulicą Tokarską a Rybackim Pobrzeżem na budowie Ośrodka Kultury Morskiej Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Jego wieża miała wysokość 34,9 m; a wysięgnik 37,5 m długości. Odległość wysięgnika do lustra wody wynosiła 36,82 m. Pod wysięgnikiem zwisał rener służący do przesuwania wózka z hakiem. Na Rybackim Pobrzeżu nie było żadnych ostrzeżeń o niebezpieczeństwie nawigacyjnym, jakie mógł stwarzać wysięgnik żurawia. Nie informowały o nim również Wiadomości Żeglarskie ani Kapitanat Portu.
- Po obróceniu jachtu, w drodze do wyjścia z portu, na maszt wciągnięty został I of. A.S., który stwierdził złamanie wysięgnika wykonanego z włókien węglowych, uszkodzenie zamocowanych na nim czujników elektroniki, zerwanie kabli oraz uszkodzenie sztagu głównego. Po oględzinach, o wypadku załoga powiadomiła Kapitanat Portu Gdańsk. Armator wstępnie oszacował wysokość szkód na ponad 30 tys. €.
- Wykonawcą budynku Ośrodka Kultury Morskiej było Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych P-A S.A. w Piasecznie, a kierownikiem budowy – mgr inż. W.K.
Pozwolenie na budowę wydał z upoważnienia Prezydenta Miasta Gdańska pracownik Wydziału Urbanistyki Architektury i Ochrony Zabytków Urzędu Miasta w Gdańsku, a nadzór nad nią sprawował Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gdańsku.
- Żuraw został najęty przez P-A od C. Sp. z o.o. w Rumii. Operator dźwigu, który był pracownikiem tej spółki, opuszczając stanowisko pracy w sobotę 28.08.2010 r., pozostawił go w stanie zgodnym z DTR żurawia i Dyrektywą Maszynową Unii Europejskiej, a więc z wysięgnikiem obracającym się z wiatrem i hakiem zamocowanym przy kabinie operatora. Jego obrót spowodowany wiatrem był zjawiskiem normalnym, tak samo jak zwis renera pod wysięgnikiem.
- Odpowiedzialnym za bezpieczeństwo na budowie był W.K. Obowiązywał na niej Plan Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia, którego pkt 3 opatrzono tytułem: Elementy zagospodarowania działki lub terenu, które mogą stwarzać zagrożenie bezpieczeństwa zdrowia i ludzi. Wśród wymienionych w nim elementów, zamieszczono m.in. informację, iż część planowanych prac budowlanych będzie prowadzona w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych i w pobliżu lub na terenie czynnych dróg komunikacyjnych. Jest to jedyna wzmianka odnosząca się do dróg komunikacyjnych, ale bez bliższego ich określenia. Pozostałe elementy dotyczą różnego rodzaju robót i prac oraz wykorzystania różnych urządzeń, ale tylko w strefie istniejącej i projektowanej zabudowy. Tego Planu nikt nie konsultował z Kapitanatem. Wykonawca np. uważał iż nie jest to potrzebne, gdyż rozładunek materiałów budowlanych przewidywano tylko na lądzie i to z wyłączeniem nabrzeża. Nikt nie poinformował KP, że ramię żurawia może samoczynnie obracać się nad Motławę.
Do Planu załączono mapkę oznaczającą strefę niebezpieczną, obejmującą także fragment Motławy, zakreśloną promieniem wysięgnika. Plan zawierał także tablice ostrzegawcze stosowne do rodzaju zagrożenia, którymi należało oznakować miejsca prowadzenia robót budowlanych. Dlatego nie ustawiono ich na nabrzeżu, dla przepływających jednostek.
- W procesie przygotowania i realizacji budowy nikt nie przewidział, że statek może zaczepić o wysięgnik żurawia. Pozwolenie na budowę nie zawierało w tym względzie żadnych uwag, instrukcji bądź wskazówek.
Kapitan R.P. stwierdził, że kiedy ramię dźwigu nie jest zabezpieczone, silny podmuch wiatru może spowodować jego nagły obrót. Prawdopodobnie doszło do tego w czasie przechodzenia katamaranu. Zdecydowanie zaprzeczył jakoby jacht niewłaściwie prowadził obserwację. W przyszłości za konieczne uznał informowanie jednostek o zwężeniu drogi światłami bądź innym oznakowaniem, widocznym z Motławy. Pytał, co miałby zrobić w sytuacji mijania się z inną jednostką, przy wychylonym wysięgniku żurawia. Nie mógłby zatrzymać jachtu bo grozi to dryfem i w konsekwencji kolizją. Uważał, iż aktualny stan wymaga więc uregulowania i być może nadzoru.
OCENA IZBY MORSKIEJ:
Izba Morska – w przeciwieństwie do zainteresowanych – uznała, że nikogo nie można obciążyć winą za wypadek. Delegat Ministra uważał, iż przyczyną jego było nieuwzględnienie przez kierownictwo budowy możliwości obrócenia przez wiatr wysięgnika żurawia nad Motławę, a z drugiej strony niezauważenie tego przez załogę jachtu. Ale zaznaczył przy tym, iż ani na budowie ani na jachcie nie wzięto pod uwagę, iż w ogóle może dojść do wypadku i przez to był on skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
Kapitan jachtu przyczynę wiązał z zagrożeniem bezpieczeństwa żeglugi, wynikającym z braku ostrzeżeń nawigacyjnych. Trafnie zwrócił uwagę, iż niebawem problem taki może zaistnieć nad Motławą, przy której powstaje szereg nowych budów. Kierownik budowy odnosił bezpieczeństwo tylko do jej rejonu na lądzie, ale twierdził iż dźwig był dobrze widoczny także z wody. Sugerował więc, iż doszło do wypadku wskutek niewłaściwej obserwacji na jachcie. Kapitan Portu zaś łączył wypadek z niepowiadomieniem kapitanatu o charakterystyce żurawia, przez co nie wydano ostrzeżeń nawigacyjnych. W każdym razie żaden z nich nie dopuszczał zarzutu, by zaniedbał swoje obowiązki i przyczynił się do wypadku.
Ocena wypowiedzi zainteresowanych doprowadziła do wniosku, iż nikt nie wyobrażał sobie możliwości zahaczenia przez jakikolwiek statek o żuraw. Konkluzja ta wymaga najpierw odniesienia się do zgłoszonych zarzutów.
- Izba nie dopatrzyła się by kierownictwo budowy naruszyło Plan Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia przez nieuwzględnienie możliwości wychylenia się ramienia żurawia nad tor wodny. W przeciwieństwie do innych zainteresowanych, kierownik budowy wiedział, że wiatr może obrócić wysięgnik i znał przepisy zakazujące unieruchamiania go po pracy. Nie przypuszczał natomiast, że może to stanowić zagrożenie. Rozumiał, że na mapie załączonej do Planu zaznaczono strefę niebezpieczną obejmującą również fragment Motławy tylko na wypadek dźwigania z powierzchni wody materiałów na budowę. Przez to nie złamał jednak przepisów Planu, w którym nie ma odniesienia do bezpieczeństwa żeglugi.
- Bardziej znaczące były zastrzeżenia do obserwacji na jachcie, w kontekście powołanego Prawidła 5 m.p.z.z.m. Celem wymaganego w nim stałego prowadzenia obserwacji przez każdy statek, jest pełna ocena sytuacji i ryzyka zderzenia. Określenie „ryzyko zderzenia” użyte zostało jeszcze w sześciu innych Prawidłach, ale dotyczy ono zderzeń statków, a nie statku z jakąś przeszkodą – np. dźwigiem. Rację więc miał kapitan jachtu tłumacząc, że dla uniknięcia ewentualnego zderzenia, skupiał obserwację na odległości od nabrzeża i ruchu na Motławie. Aby dostrzec takie niebezpieczeństwo patrzył wokół, a nie do góry. Mogący sprawiać wrażenie przeszkody Żuraw Gdański, nie stanowił zagrożenia dla jachtu, który szedł w bezpiecznej odległości od Rybackiego Pobrzeża. Okazało się, że zagrożeniem był wysięgnik żurawia budowlanego, który stał przed Żurawiem Gdańskim i był znacznie wyższy od niego. Nie ma potrzeby kwestionować oświadczenia kapitana, iż nie widział wysięgnika, ani dochodzić kiedy ten obrócił się nad Motławę, gdyż jacht zaczepił o zwisający pod nim rener, którego mógł nie dostrzec, nawet gdyby widział wysięgnik. Niezależnie od tego we mgle, żuraw byłby w ogóle niewidoczny. Do obserwacji na jachcie można by mieć zastrzeżenia tylko w przypadku gdyby na nabrzeżu były dla statków znaki ostrzegawcze o dźwigu.
- Izba nie przyjęła też, by do wypadku przyczynił się Kapitan Portu Gdańsk, chociaż właśnie on ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo żeglugi i porządek na obszarze portu. W tym przypadku wystarczyło poinformować kapitanat o właściwościach żurawia budowlanego, a w szczególności – na jakiej wysokości nad lustrem wody, może znaleźć się rener żurawia. W tym stanie rzeczy izba nie dopatrzyła się winy w postępowaniu wymienionych wyżej zainteresowanych. Przyczyna wypadku leży w niepowiadomieniu kapitana portu o możliwości znalezienia się wysięgnika żurawia nad Motławą. Nie jest rzeczą izby decydować kto i na jakim etapie przygotowania inwestycji powinien to robić, ale kapitan portu musi mieć takie informacje, by zdecydować o wydaniu odpowiednich ostrzeżeń nawigacyjnych.
W związku z tym Izba Morska, w celu zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi i zapobiegania wypadkom morskim, na podstawie art. 38. 3) ustawy o izbach morskich (j.t. Dz. U. 2009 r., Nr 69, poz. 599);
zaleca:
starostom i prezydentom miast na prawach powiatu których właściwość miejscowa obejmuje tereny bezpośrednio sąsiadujące z obszarami morskimi RP oraz Głównemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego, by uwzględnili w procesie przygotowania i realizacji budów sytuowanych przy drogach morskich, zawiadamianie o tym kapitanów portów.